Któregoś wieczoru, już pod koniec podróży, najstarszy z braci dotarł do karczmy. Chciał w niej przenocować. "Dobrze, ale kuchnia jest już nieczynna" - burknął karczmarz. "I na kolację nie ma co liczyć." "Nie szkodzi" - roześmiał się najstarzy brat. "Na kolację to ja mogę zaprosić pana!" Po czym rozstawił stolik, powiedział: "Stoliczku, nakryj się!", i po chwili obydwaj zajadali się smakołykami.
Któregoś wieczoru, już pod koniec podróży, najstarszy z braci dotarł do karczmy. Chciał w niej przenocować. "Dobrze, ale kuchnia jest już nieczynna" - burknął karczmarz.
"I na kolację nie ma co liczyć." "Nie szkodzi" - roześmiał się najstarzy brat. "Na kolację to ja mogę zaprosić pana!" Po czym rozstawił stolik, powiedział: "Stoliczku, nakryj się!", i po chwili obydwaj zajadali się smakołykami.